piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 4

     Po dniu spędzonym razem ze skoczkami, wróciłam padnięta do domu. Jedyne czego pragnęłam to pójść pod prysznic i spać. Ta zgraja chuderlaków potrafi zmęczyć. Ale muszę stwierdzić, że są bardzo zabawni, w szczególności Wank. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak płakałam ze śmiechu. Nie mogłam się przez niego skupić na moim zadaniu. Myślę iż, spędzę z nimi miło wakacje.
     -Jak Ci minął dzień kochanie?- usłyszałam głos mamy, gdy zmierzałam w stronę schodów, by udać się do mojego pokoju.
-Dobrze, wszyscy są bardzo życzliwi- odpowiedziałam- Taty jeszcze nie ma?
-Nie. Zadzwonił, że musi zostać dłużej w pracy. Teraz kiedy stara się o awans, częściej nie będzie go w domu.
Jasne-powiedziałam po cichu tak żeby mama nie słyszała. Czemu ona nie widzi, że jego wiecznie nie ma? I to nie od niedawna, już około pół roku temu zauważyłam, iż coś jest nie tak. Pewnie ma kochankę. Moja rodzicielka jest taka ślepa czy ona nie chce po prostu tego wiedzieć? Zbyt kocha ojca, są małżeństwem od 20 lat. Zawsze stara się robić dla niego wszystko jak najlepiej, a on? Nie pamiętam kiedy wręczył jej jakiś prezent. Jeszcze trzy lata temu przynosił kwiaty raz w miesiącu. Teraz kompletnie zapomniał o tym i nie prawi jej takich podarków. Zresztą ja też czuję się jakbym nie miała taty. Co prawda jest dla mnie miły, ale widzę w tym obojętność. Jakbym ja i mama przestały być dla niego ważne.
     Rozmyślałam nad tym przed snem. Próbowałam go usprawiedliwiać, jednak nie udało mi się to. Zmęczona zasnęłam.


     -Do cholery! Wellinger, daj mi w końcu święty spokój!
-Karl, posłuchaj mnie jeszcze raz. Naprawdę wpadłeś jej w oko, widziałem jak na Ciebie patrzy!
-Czy Ty nie rozumiesz, że ja nie potrzebuję swatki?! Ile razy mam Ci jeszcze to powtarzać, tak abyś zrozumiał?
-Dobra, jak tam chcesz. Ale mógłbyś zapomnieć o Katji. Ona Cię nie kochała, zrozum!- nie dawał za wygraną Andreas. Dlaczego taki był? Martwił się o przyjaciela. Po nieudanym związku Karl bardzo to przeżył. Przez miesiąc nie przychodził na skocznię. Dzięki Andiemu powrócił do skoków.
-Tak, wiem. Mówiłeś mi to tysiąc razy. Nie rozumiesz, że ja się nie chcę angażować, ponieważ boję się, iż znów mi się nie uda i się zawiodę na kolejnej osobie?- wyznał Geiger. To co powiedział było prawdą. Po zerwaniu z Katją przyrzekł sobie, że już nikomu tak łatwo nie zaufa.
-Stephanie nie wygląda na osobę, która mogłaby kogokolwiek zranić.Wręcz przeciwnie, wygląda jak anioł-Karl zrobił skrzywioną minę, ale to nie zraziło Welliego, kontynuował dalej- Nie rozmawiałeś z nią ani razu, nie poznałeś jej. Zaproponuj kawę czy lody. Odkryj ją. Kto wie, może Ci się spodoba? Bo chyba z wyglądu to jest niezła, co nie?- skończył i wyszczerzył się, pokazując szereg śnieżnobiałych zębów.
-Dobra. Zaproszę ją, jak mi odmówi to masz wpierdol Wellinger-burknął Geiger- Ma ładne oczy i uśmiech.
-Będziesz mógł mi wtedy przywalić. Dalej, śmiało! Podejdź do niej.
-Ale, że teraz?- zapytał zaskoczony Karl.
-A niby kiedy? Chcesz czekać aż Markus Ci ją sprzątnie sprzed nosa? Idź!

     Dasz radę. Uwierz w siebie. Kurde, tak dawno nie zapraszałem nikogo na randkę. Stop! To nie jest żadna randka! To zwykłe spotkanie dwóch ludzi. A co jeśli mi odmówi? Spalę się ze wstydu! Wtedy Wellinger na serio oberwie-myśli Geigera stawały się coraz bardziej pesymistyczne- Dobra, skup się. Bądź czarujący, szeroki uśmiech.
-Cześć Stephanie!- ups, trochę za głośno. Opanuj się Karl!
-O, cześć!- boże jaki ona ma cudny uśmiech! Jezu, ucisz się cholerny umyśle.
-Co robisz dziś popołudniu?
-Siedzę w domu, a co?- zapytała, a jej źrenice się rozszerzyły i wyglądały jak pięciozłotówki.
-Nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną na gofry do pobliskiego baru?- brawo chłopie, to zdanie miało sens! A teraz proszę, nie odmawiaj...
-Jasne- opowiedziała i uśmiechnęła się promiennie- Zaraz po pracy?
-Tak. Będę na Ciebie czekał przed wejściem do budynku- szeroki uśmiech, o właśnie taki.
-Okej, to jesteśmy umówieni. Pa!- rzuciła na koniec i poszła w stronę naszego fizjoterapeuty.
Odwróciłem się i podążałem w stronę Andreasa z triumfalnym uśmieszkiem.
-Zgodziła się?- zapytał.
-A jak myślisz? Nie mogła się oprzeć mojemu urokowi osobistemu- zaśmiałem się. Tak na prawdę to wcale nie byłem pewny, że mi się uda, ale nie chciałem pokazać przed przyjacielem tego.
-Wspaniale. Życzę Ci miłej randki Karlusiu.
-Tylko nie randki! To spotkanie i nie mów do mnie tak!


_____________
Matko. Ludzie. Zabijcie mnie. Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale kompletnie nie idzie mi pisanie. Miałam świetny pomysł na to ff, ale straciłam całą wenę. Nie jestem w pełni zadowolona z tego rozdziału. Ale mi głupio, że tak długo nie było nic nowego.
Nasz kochany Karlito się niestety nie dostał do jutrzejszego konkursu, a szkoda! Swatka Wellinger nie brał w ogóle udziału, ale we Francji już na szczęście będzie. Schusterowa taktyka. Chce wszystkich wypróbować. 
Na koniec proszę Was, bądźcie wyrozumiali. Następnym razem pojawię się z czymś lepszym!

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 3

     -Karl! Popracuj nad telemarkiem. Prawa narta za bardzo Ci odjeżdża- usłyszałem od Schustera na dzisiejszym treningu. Mimo że, teraz jest ciężej, mi to nie przeszkadza. Ba! Nawet sprawia przyjemność- A Ty, Markus musisz lepiej się wybijać. Twoje odległości dziś nie powalały.
Obaj popełnialiśmy małe błędy, więc Marchi nie mógł się do mnie przyczepić. Za to Andi miał dobry dzień, ponieważ skoczył lepiej od Freunda.
-A teraz panowie do domu, wyspać się. Jutro o 8 trening w sali, potem skocznia.
-Ale panie trenerze, jutro sobota!- narzekał Markus- Mieliśmy nadzieję, że odeśpimy w końcu całoroczne, poranne wstawanie na uczelnię.
-Dlatego spotykamy się o 8, a nie o 6. Poza tym z tego co wiem, to zajęcia zaczynaliście od godziny 9. Ta pora nie należy raczej do wczesnych. To, iż zaczęły się wakacje panie Kraus, nie oznacza, że macie wolne od treningów. Letnie Gran Prix tuż tuż.
-Nie marudź Marinus, bo dostaniem karne okrążenia- odezwał się Freitag.
-Masz rację Richard. Zmykać już. A! I jeszcze jedno. Jutro przedstawię Wam nowego członka kadry.


     Oceny mam bardzo dobre, matura również poszła mi nieźle. Teraz wystarczy czekać na ogłoszenie listy osób przyjętych na uczelnię. Mam nadzieję, że się dostanę. Wybrałam świetną szkołę, więc chciałabym się w niej uczyć. 
     Już jutro mam pierwszy dzień praktyk. Nie mogę się doczekać. Sądzę, iż to będą najlepsze wakacje w moim życiu.
    -Witajcie moi drodzy! Zanim zaczniecie się rozgrzewać, przedstawię Wam moją siostrzenicę, która będzie asystentką naszego fizjoterapeuty. To jest Stephanie- powiedział wujek Werner, kiedy weszliśmy do sporej sali sportowej.
-Cześć wszystkim- przywitałam się. Patrzyło na mnie kilkanaście par oczu, więc poczułam się trochę nieswojo. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam znajomą twarz. Chłopak, który wjechał na mnie na rowerze. To on... Lisa miała rację! Jak ona to robi? Ma tak niezawodną intuicję.
-Hej, jestem Markus- odezwała się zza pleców męski głos.
-Cześć, Stephanie, ale mów mi Steph.


     -Zobacz. Marchi zarzucił już sieć. Zaczął podrywać siostrzenicę Wernera- powiedział Andreas do Karla.
-Ja skądś ją znam... Już wiem! Wpadłem na nią tydzień temu rowerem. Pamiętasz jak spóźniłem się na wykład? No to właśnie dlatego- rzekł Geiger i zauważył, że Stephanie ma na kolanie plaster.
-Czyli już się poznaliście.
-Nie do końca. Pomogłem jej wstać i odjechałem- odpowiedział brązowooki.
-Ty ciołku!- skarcił go Andi- To na co czekasz? Zagadaj do niej.
-Czy Ty musisz swatać mnie z każdą byle napotkaną dziewczyną?- przewrócił oczami Karl.
-Nie robiłbym tego, gdybyś sam sobie kogoś nie znalazł.
-A może ja po prostu nie potrzebuję drugiej połówki?
-Jasne, skończyłeś? To teraz chodź. Przedstawimy się tej oto uroczej młodej damie.


     Podeszło do mnie dwóch skoczków.
-Cześć! Mam na imię Andreas. Stephanie prawda?
-Hej. Steph- odpowiedziałam grzecznie blondynowi, ale bardziej interesowało mnie imię jego kolegi.
-Ja jestem Karl.
-Miło mi Cię poznać- uścisnęliśmy sobie dłonie, a ja uśmiechnęłam się promiennie.
-Będziesz asystentką Felixa? Na pewno się z nim dogadasz. To świetny facet- oznajmił Andreas.
-To fajnie. Mam nadzieję, że się sprawdzę w tej roli.
-Będzie okej- powiedział Karl. Dopiero teraz mogłam zauważyć, że jest bardzo przystojny. Na pewno ma dziewczynę.
-Koniec gadkowania. Czas na rozgrzewkę. A Ty Stephi chodź ze mną. Zaprowadzę Cię do Brauna.
-Do zobaczenia- rzucił Andreas, gdy wychodziłam z sali. To miły chłopak.
-Cześć- odpowiedziałam i ruszyłam za wujem.


     -No i co ty wyprawiasz człowieku?!- warknął na mnie Andi, gdy poszliśmy się rozgrzewać.
-Nie wiem o co Ci chodzi...
-Ty już dobrze wiesz. Zamiast gadać ze Stephanie, to milczałeś i ja musiałem podtrzymywać całą rozmowę.
-Nie prawda! Powiedziałem jej przecież, że będzie okej.
-No to się wysiliłeś... Słuchaj
-Koniec gadania papużki nierozłączki. Do roboty chłopaki- przerwał Wellingerowi trener. Chwała mu za to.
-Skończymy rozmowę później- szepną Andreas i poszedł ćwiczyć na maszynach.

_____________
Kolejny rozdział jest. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny, bo teraz przez cały miesiąc będę w rozjazdach, ale spróbuję znaleźć czas, by coś napisać. :)
Kto ogląda dziś mecz Brazylia-Niemcy? ;d

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 2

     Wujek Werner jest trenerem skoczków narciarskich. Dzięki niemu mam "wakacyjne praktyki" jako fizjoterapeutka starszej kadry. Co prawda będę tam tylko podpatrywać i być może po miesiącu zajmę się kilka razy jakimś skoczkiem, ale która dziewiętnastolatka ma taką okazję, by przyuczać się do zawodu, który będzie się dopiero studiować? Raczej mało jest takich jednostek. Wyjdzie mi to na plus. Nie po to kończyłam klasę biologiczno-chemiczną, żaby zmarnować taką szansę. Nie mogę się doczekać, bo zaczynam już za tydzień. Wakacje tak blisko. Z tego co wiem, to jest też letnia wersja skoków narciarskich, dlatego będę podróżować razem z zawodnikami po Europie.
      Może podczas jednego konkursu poznam miłość życia? Bardzo bym chciała, ponieważ brakuje mi osoby, z którą mogłabym się przytulić lub schronić w jej ramionach. Ostatnie rozstanie było dla mnie bolesne. Michael to moja pierwsza, poważna sympatia. Byliśmy razem półtora roku. Szkoda, że musiał przeprowadzić się z rodzicami do Austrii. Związek na odległość nie miałby szans. To zbyt daleko, inny kraj.
     Dobrze, że mam prawdziwą przyjaciółkę Lisę, dzięki której przetrwałam ten trudny czas. Nie wiem jak poradziłabym sobie bez niej. Przyjaźnimy się odkąd pamiętam. Jest mi najbliższą osobą zaraz po rodzinie, a właściwie to jak siostra, której nigdy nie miałam.
     Zmierzałam ku szkole, kiedy usłyszałam zza zakrętu pisk opon, potem upadłam na ziemię. Z mojego kolana lekko sączyła się strużka krwi.
-Bardzo Cię przepraszam! Nic Ci nie jest?- zapytał nieznajomy głos.
-Chyba nic. Uderzyłam się tylko w kolano. Następnym razem jeździj ostrożniej- chłopak pomógł mi wstać.
-Zaspałem do szkoły i tak wyszło. Na pewno nic Ci nie jest? Może zabiorę Cię do szpitala?
-Wszystko w porządku. Rowerem mnie zawieziesz?- zaśmiałam się- Poza tym chyba się spieszysz. Jedź już, poradzę sobie.
-Skoro tak mówisz. Cześć- rzucił przez ramię i odjechał.
     Gdy dotarłam do szkoły, poszłam do pielęgniarki, która zdezynfekowała mi kolano oraz przykleiła plaster. Lisa czekała na mnie przed gabinetem.
-Tak właściwie to co Ci się stało?
-Wjechał we mnie jakiś chłopak na rowerze.
-Ładny był?- zapytała, na co ja przewróciłam oczami. 
-Tobie to tylko w głowie chłopcy. Co z moim biednym kolanem? Tym już się nie przejmujesz?- pokazałam jej język, a ona udała obrażoną- No nawet był niczego sobie,
-Wiedziałam!- krzyknęła, po czym pokazała zęby w szerokim uśmiechu- Opisz go.
-Nie przyglądałam mu się zbytnio. Był wysoki, szczupły i miał ładne, brązowe oczy.
-Mmm... Brązowe powiadasz. Z tego co wiem to takie Cię kręcą- powiedziała i dała mi kuksańca w bok.
-Oj, już nie wymyślaj. Był fajny, ale wątpię, żebym go jeszcze spotkała. 
-Nigdy nic nie wiadomo- odpowiedziała tajemniczo Lisa.

_____________
A więc rozdział tym razem jest na czas! ;D Wszystko z perspektywy Stephanie.
Wczorajszy mecz Niemców z Algierią? Co to było! ;O Jakby ktoś podmienił zawodników albo wzorowali się na Polakach. Gra w pierwszej połowie kompletnie im nie szła. Te niedokładne podania, gubienie piłek,  no ludzie! Tak czy siak, wygrali. I to się liczy <3

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 1

     To był chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Trener powołał mnie do starszej kadry. Miałem skakać w konkursach, w których brali udział zawodnicy tacy jak Janne Ahonen czy Noriaki Kasai. Nie mogłem uwierzyć w słowa pana Wernera. Mimo iż, ten poniedziałek nie zapowiadał się dobrze, gdyż zaspałem do szkoły i wjechałem rowerem w niewinną dziewczynę, dzięki tej pozytywnej wiadomości od Schustera, humor poprawił mi się o 360 stopni.
     Razem ze mną do kadry wszedł Eisenbichler. Kiedy trener wypowiedział moje nazwisko, spojrzałem triumfalnie na Markusa. Jednak, gdy chwilę później on również został wyczytany, mina mi zrzedła. Odkąd pamiętam nie lubiliśmy się. W przedszkolu zabieraliśmy sobie zabawki, na treningach ze sobą konkurowaliśmy. Kiedyś nie było dnia, żeby któryś z nas nie dopiekł drugiemu. Teraz to się zmieniło, bo prawie ze sobą nie rozmawiamy.
     Z radosnym podejściem do życia, zmierzałam ku samochodowi mojego przyjaciela Andreasa. Kiedy wychodziłem zza rogu, zaczepił mnie Marchi (tak zdrobniale i prześmiewczo nazywamy z Wellingerem Eisenbichlera).
-Gratulacje Karl. Na pewno poradzisz sobie w kadrze- przysięgam, gdybym umiał podnieść jedną brew, moja wystrzeliłaby z orbity- Jakbyś potrzebował jakichś porad to wiesz gdzie mnie szukać- powiedział z ironią.
-Wiesz co, raczej się do Ciebie o wskazówki nie zgłoszę. Gdy nie będę czegoś wiedział, zapytam się Andiego. On ma większe doświadczenie niż ty- odpowiedziałem, dogryzając mu. Ledwo co wszedł do kadry, a już się panoszy. Niech nie zapomina, że ja też się dostałem.
-Jak tam sobie chcesz. Ale pamiętaj...
-Okej- rzuciłem i wyminąłem go szybko. Nie miałem ochoty dalej rozmawiać z tym palantem.
     Kiedy dotarłem na miejsce, czekał już na mnie Andreas.
-Czemu tak długo Karl? Guzdrzesz się jak baba.
-Nie zgadniesz co mi się przytrafiło!
-No nie wiem, spodnie Ci spadły?- ach, ten zawsze zabawny Andi.
-Nie, ale jak powiem, to Tobie spadną! Tak na marginesie, mógłbyś w końcu przestać nadal mi wypominać ten incydent- raz w piątej klasie odpiął mi się guzik w spodniach i spadły, a on będzie o tym przypominał do końca świata...
-Wsiadaj. Opowiesz mi po drodze, bo muszę jeszcze zabrać Binę ze szkoły. Miała zajęcia teatralne.
-Oj Wellinger, co ta miłość robi z człowiek!
-Czekaj, czekaj. Zobaczymy jak ty będziesz się zachowywał, gdy się zakochasz!
-Spokojnie, mi to nie grozi- odpowiedziałem oraz pokazałem język koledze. Andreas spojrzał na mnie z politowaniem i skupił się na wyjeżdżaniu z zatłoczonego  parkingu.
     Kiedy opowiedziałem mu o rozmowie z Markusem, był wnerwiony. Skwitował to kilkoma nieprzyjemnymi epitetami pod jego adresem i skręcił w ulicę prowadzącą pod budynek szkoły.

______________
Taaa, rozdział miał być kilka dni wcześniej, ale jakoś nie chciało mi się go przepisać i poprawić. Jestem leniem, wiem. Teraz siedzę w domu, nudzę się, więc to czas aby coś napisać.
Odbiegając od skoków. Oglądacie mundial?
Mówię Wam, Niemcy zdobędą mistrzostwo :D
A Wy kogo obstawiacie?

piątek, 13 czerwca 2014

Prolog

     Wszystko zaczęło się od zwykłego przypadku. Dziewczyna szła ulicą, wpadł w nią chłopak na rowerze. Niby nic, ale kto wiedział, że to może zmienić życie ich obojga? Kto wiedział, że przyprawi o wiele kłopotów, smutków i rozterek? Nikt.
     Jednak przeznaczenie jest silniejsze od wszystkiego. Jeżeli TA osoba, kocha miłością zarezerwowaną tylko dla TEJ, jedynej osoby, to można być pewnym, że los chciał, aby byli oni razem. 
      Czy uda im się przezwyciężyć wszystkie przeciwności? Czy ta historia zakończy się happy endem?
***
A może to jednak tylko zwykły przypadek?